Ceniony profesor nauk o kulturze fizycznej

w prywatnej odsłonie

 

 

Edyta Pawlak-Sikora: Pana prywatna miłość - dyscyplina sportowa to?

prof. dr hab. Jan Chmura: Kolarstwo, kulturystyka, lekka atletyka ale przede wszystkim piłka nożna. Jestem przedstawicielem pokolenia powojennego. Moje dzieciństwo przypadło na czasy wielkiej biedy – żeby zdobyć piłkę, trzeba było się sporo napracować. Dla współczesnego pokolenia zabrzmi to pewnie niewiarygodnie, ale na całą ulicę, tylko ja z bratem mieliśmy prawdziwą, skórzaną piłkę do nogi. Zarobiliśmy na nią zbierając zioła.

Ponieważ nie było mi dane zrobić jakiejś wielkiej kariery sportowej, zainteresowałem się sprawami naukowymi, związanymi z tą dyscypliną sportu. Aktualnie przeprowadzam zarówno w Polsce, jak i zagranicą wiele badań, eksperymentów, jestem bardzo mocno zaangażowany w badania Ligii Mistrzów, Ligii Europy. Wyniki tych badań publikujemy wraz z zespołem w najbardziej prestiżowych czasopismach na świecie.

 

Edyta Pawlak-Sikora: Czy zainteresowaniami sportowymi udało się Panu zarazić rodzinę?

prof. dr hab. Jan Chmura: Oczywiście – tak. Przyznaję to z największą radością. Mam trzech synów: pierwszy poszedł „po linii ojca” - również jest trenerem piłki nożnej, bardzo interesuje się fizjologią sportu, aktualnie jest na etapie kończenia swojej rozprawy doktorskiej. Najmłodszy syn od dziecka grał w piłkę nożną, związany był z klubem Śląsk Wrocław, aktualnie zaangażował się jednak w naukę – rozpoczął studia wyższe. Średni syn – kończy właśnie studia teologiczne, ale jest absolutnym fanem piłki nożnej jako kibic.

 

Edyta Pawlak-Sikora: A żona - jak odnajduje się w tym Panów piłkarskim świecie?

prof. dr hab. Jan Chmura: W sposób dość szczególny – w osobę przez lata w ogóle niezainteresowaną sportem, synowie (podkreślam synowie – mnie się to niestety nigdy nie udało) wszczepili bakcyla kibica. Dziś przecieram niejednokrotnie oczy ze zdumienia, słysząc jej wypowiedzi na temat sportu. Jest nieprawdopodobnym kibicem sportu i to nie tylko tego nam najbliższego - polskiego, ale w ogóle - światowego.